ZP: Muzyka kościelna - co wg Pana i dla Pana jest w niej wyjątkowego? Jakie wartości niesie?
KM: Po pierwsze to, że Lud oddaje cześć Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu i że przez to może się uświęcać. Błogosławiony Papież Paweł VI powiedział kiedyś.: „jak śpiewasz tak wierzysz” i zdaje mi się, że jest to odpowiedź na letniość dzisiejszych wierzących. Brak zaangażowania w śpiew, w życie parafii, wreszcie w wiarę. Wielbienie Boga przez muzykę liturgiczną powoduje, że człowiek wtedy naprawdę czynnie uczestniczy we Mszy świętej. Wyobraźmy sobie Pasterkę, wszędzie wokół na dworze śnieg (cofamy się do odległej przeszłości ), atmosfera kapitalna, Kościół pęka w szwach od ilości ludzi i wreszcie 11 miesięcy wyczekiwane „Wśród nocnej ciszy”. Organista musi użyć wszystkiego co ma w organach, żeby okiełznać ten tęgi śpiew. To jest właśnie to, co jest wyjątkowe w muzyce kościelnej, przeżywanie wiary śpiewem, jeszcze jakby się trafił porządny Organista to już całkiem pięknie.
ZP: Pana historia jako organisty w kościele w Niemczy
KM: Myślę, że nie jestem jakimś wyjątkiem, większość Organistów tak samo zaczęła. W 2009 roku powstało Studium Organistowskie Diecezji Świdnickiej, którego Dyrektorem był Ksiądz Piotr Ważydrąg (obecnie Pan Kacper Birula). Bez najmniejszego wahania postanowiłem się do niego zapisać. Po trzech miesiącach nauki zagrałem pierwszą Mszę świętą w rodzimej parafii w Niemczy. W między czasie grywałem tu i tam, między innymi jako zastępca w Świdnickim Kościele Ojców Paulinów. Obroniłem dyplom Studium Organistowskiego w 2013 roku. Organistą w Niemczy zostałem 1 Stycznia 2014 roku. Od tego czasu staram się jak tylko mogę rozkrzewiać kulturę muzyczną w parafii poprzez naukę śpiewów przed niedzielnymi Mszami. Mogę się pochwalić, że na przestrzeni tych bez mała trzech lat udało się nauczyć około 50 pieśni.
ZP: 150 – letnie organy w Niemczy są dla Pana wyjątkowe?
KM: Oczywiście. Ich wyjątkowość mógłbym przyrównać do posiadania jakiegoś samochodu- klasyka i do emocji temu towarzyszących. Wsiadasz i doświadczasz historii. Wymieniasz tłumik i cieszysz się brzmieniem, malujesz karoserię i po odbiorze auta od lakiernika nie śpisz całą noc przyglądając się temu połyskowi. A! jeszcze to uczucie, kiedy wszyscy oglądają się za nim, gdy jedziesz przez miasto. Podobnie z organami. Cieszysz się brzmieniem, działaniem traktury gry i urządzeń dodatkowych, które powodują wspomniane brzmienie ciekawszym. Do pełni szczęścia potrzebny Proboszcz, który rozumie, że trzeba dbać o organy tak samo jak o samochód czy inne rzeczy. To wszystko mam w Niemczy, w komplecie z Księdzem Proboszczem. Bez niego nie moglibyśmy świętować tego, że organy w tym roku mają 150 lat i pewnie nikt by nie interesował się ich przyszłością bo najzwyczajniej w świecie wyzionęły by ducha.
ZP: Jest coś, o czym jeszcze nie wiemy o organach niemczańskich?
KM: Fenomenem tych organów jest to, że mimo braku dokumentacji w parafii wielu rzeczy można było się dowiedzieć z wnętrza instrumentu. Od bardzo ważnej inskrypcji w szafie organowej mówiącej o tym, kto przebudowywał organy w 1925 roku, po bardzo cieszące drobiazgi jak naklejki przewozowe (kolejowe) z Frankfurtu nad Odrą do Niemczy. Każdy instrument tworzy swoją historię od momentu powstania. Na pewno są rzeczy, o których jeszcze nie wiemy, ale myślę, że w tym wszystkim ekscytujące jest to, że możemy je poznać.
Foto: użyczone