O tym, że Bursztynowa Komnata może być ukryta w Pasłęku świadczyć ma m.in. fakt, że Pasłęk (a do 1945 roku Pr. Holland) znajdował się w odległości zaledwie ok. 100 kilometrów od Konigsberga, czyli Królewca.
- Rozpoczęta budowa autostrady Berlin - Królewiec dodatkowo ułatwiała ewakuację w kierunku południowo-zachodnim. Następnym argumentem na tak jest zamek Pasłęcki położony na wysokim, mało dostępnym wzgórzu, nad rzeka Wąską, gdzie z pewnością znajdowały się wielopoziomowe podziemia – mówi miłośnik historii miasta, Janusz Otręba.
Według zachowanych opisów niemieckich kronikarzy, na dziedzińcu zamkowym ma znajdować się bardzo głęboka studnia. Zachował się także tunel, który łączył zamek
z wsią położoną na północ od Pr Holland – Robitten, (dzisiejsze Robity).
- W tym roku studenci jednej z warszawskich uczelni penetrowali specjalnymi georadarowymi urządzeniami teren pomiędzy zamkiem, a kościołem Św Bartłomieja, w miejscu dawnej fosy oddzielającej zamek od reszty starego miasta. Ze wstępnych ustaleń wynika, że zachowały się resztki tunelu łączącego te dwa obiekty. Prace nad tym jeszcze trwają – mówi Janusz Otręba.
W Pasłęku legenda Bursztynowej Komnaty jest wciąż żywa.
- W latach 90 tych, w Pasłęku odbyła się międzynarodowa konferencja poświęcona Bursztynowej Komnacie. Uczestniczyli w niej naukowcy oraz poszukiwacze z kliku krajów. Pokłosiem tej konferencji była zgoda konserwatora na spenetrowanie archeologiczne 5 miejsc pomiędzy murami, a zamkiem, a także poza murami. Pamiętam te prace i miejsca gdzie penetrowano teren, niestety nic specjalnego nie odkryto poza fragmentami dawnych obwarowań wykraczającymi za obecne mury tj pn-wsch narożnik murów. Dodatkowo odkryto fragment brukowania kilka metrów niżej niż obecny poziom. Świadczyłoby to o tym, że zamek o tyle był wyższy - mówi Janusz Otręba.
Badania przeprowadzono, ale nigdy dokładnie nie opracowano wyników prac eksploracyjnych. Zabrakło też zgody na przebadanie najciekawszego terenu, gdzie rzekomo miała zostać ukryta Bursztynowa Komnata – podziemi, które do dziś mogą być zaminowane.
- Inny wątek który przemawia za Pasłękiem to fakt, że główny zarządzający Prusami Wschodnimi, Erich Koch często bywał w okolicach Pasłęka i zapewne w samym Pasłęku. Posiadał liczne kontakty z właścicielami majątków ziemskich, a wśród nich miedzy innymi z Aleksandrem Zu Dohna ze Slobitten (obecnie Słobity).Istnieją dokumenty potwierdzające korespondencję z Aleksandrem zu Dohna, z propozycją przechowania Bursztynowej Komnaty w Słobitach. Aleksander zu Dohna odmówił. Sądzę, że powodem był zbliżający się front radziecki. Sam kilka miesięcy wcześniej rozpoczął
ewakuację najcenniejszych dóbr ze swojej posiadłości – opowiada Janusz Otręba.
Skarbem „opiekował się” dyrektor Pruskiego Muzeum w Królewcu, dr Alfred Rhode. Dysponując upoważnieniem i pełnomocnictwem Ericha Kocha zaczął szukać bezpiecznego miejsca na ukrycie Bursztynowej Komnaty. Rhode zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach pod koniec 1945 roku. Tajemnicy skarbu nigdy nie zdradził.
- Należy sądzić, że Erich Koch, bo przecież za jego zgodą i pewnie na jego polecenie Bursztynowa Komnata została ewakuowana z Królewca, także nie zdradził tajemnicy.
Ostatni wątek przemawiający za jej lokalizacją w Pasłęku, to stwierdzenie przez teleradiestetów Edwarda Trusielewicza i dra Lucjana Nowaka, że Bursztynowa Komnata została ukryta w obrębie wieży w pn-wsch części zamku na głębokości 10 metrów. Ta diagnoza pochodzi z 1980 roku – mówi Janusz Otręba.
Na pytanie, czy żyją jeszcze świadkowie tamtych wydarzeń, Janusz Otręba nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Sugeruje natomiast, że być może żyją jeszcze osoby, które uczestniczyły w remoncie zamku po wojnie, który został odbudowany dość późno, bo na początku lat 70 - tych XX wieku.
Foto: użyczone, Jan Salma